Legenda o warszawskim bazyliszku plan wydarzeå Przykłady z naszej społeczności Liczba wyników dla zapytania „legenda o warszawskim bazyliszku plan wydarzeå”: 10000+ odpowiedział (a) 31.03.2009 o 16:55: Legenda czyli skąd pochodzi nazwa miasta Łódź Próbą ukazania początków naszego miasta jest legenda o łodzi chłopa Janusza i założeniu przez niego osady nad rzeczką. O chłopie przezwiskiem Janusz wiemy z czternastowiecznych dokumentów, że był pierwszym łódzkim sołtysem, a urząd swój Słuchowisko „Legenda o pannie Piotrkowskiej” będzie dostępne w mediach społecznościowych stowarzyszenia – na jego fanpage’u na Facebooku oraz kanale na Spotify. Zadanie (Słuchowisko „Legenda o pannie Piotrkowskiej”) jest realizowane dzięki dofinansowaniu z budżetu Miasta Łodzi. 145 views, 13 likes, 6 loves, 0 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from Publiczna Szkoła Podstawowa im. Janusza Korczaka w Dziepółci: „Legenda o Lechu, Czechu i Rusie" - teatrzyk kukiełkowy w Kalendarium historii Łodzi (1821–1918) – chronologiczne zestawienie wydarzeń z historii miasta, m.in. politycznych, gospodarczych, społecznych, administracyjnych, urbanistycznych, kulturalnych i sportowych, ukazujących przemiany, jakie dokonały się w Łodzi w okresie od początków budowy nowej sieci osadniczej i łódzkiego przemysłu, poprzez intensywny rozwój Łodzi jako miasta Z Resovią będzie ciężko, o czym przekonaliśmy się w Pucharze Polski. AK. Janusz Niedźwiedź, trener Widzewa / Marcin Bryja/Widzew / materiały prasowe. Derby Łodzi Widzew Integracyjna Szkoła Podstawowa nr 67 im. Janusza Korczaka przy Al. Ks. Kard. Wyszyńskiego 86 i ulicy Maratońskiej 47 B w Łodzi. Szkoła zapewnia wszechstronny rozwój ucznia. Panuje tutaj miła i rodzinna atmosfera. U nas żaden uczeń nie jest anonimowy. dwa budynki szkolne (ul. Maratońska 47B i Al. Ks. Kard. Wyszyńskiego 86) - podział HkLF. Próbą ukazania początków naszego miasta jest legenda o łodzi chłopa Janusza i założeniu przez niego osady nad rzeczką. O chłopie przezwiskiem Janusz wiemy z czternastowiecznych dokumentów, że był pierwszym łódzkim sołtysem, a urząd swój sprawował we wsi o nazwie Łodzią (łac. Lodzą, dokument z XIV wieku). Poza tym nic pewnego o tym Januszu nie wiadomo, toteż rychło wszedł do legendy. Zapewne nie pałał wielką miłością i posłuszeństwem do rycerskich czy duchownych panów z łęczyckiego grodu, skoro puścił się sam w górę rzeki Bzury na południe i zbiegł w puszczę. (więcej…) autor: admin dnia: 1 listopada 2009 Próbą ukazania początków naszego miasta jest legenda o łodzi chłopa Janusza i założeniu przez niego osady nad rzeczką. O chłopie przezwiskiem Janusz wiemy z czternastowiecznych dokumentów, że był pierwszym łódzkim sołtysem, a urząd swój sprawował we wsi o nazwie Łodzią (łac. Lodzą, dokument z XIV wieku). Poza tym nic pewnego o tym Januszu nie wiadomo, toteż rychło wszedł do legendy. Zapewne nie pałał wielką miłością i posłuszeństwem do rycerskich czy duchownych panów z łęczyckiego grodu, skoro puścił się sam w górę rzeki Bzury na południe i zbiegł w puszczę. Widać niezbyt dobrze mu się tam działo. I oto znajdujemy go w legendzie do dziś jeszcze powtarzanej w różnych wersjach na starych Bałutach, Widzewie i Stokach. Spotykamy tego pierwszego łodzianina z wiosłem w dłoni, jak przedziera się jakimś czółnem chybotliwym czy łodzią przez chaszcze, znacząc od czasu do czasu siekierką nadbrzeżne konary, by nie zmylić drogi. U źródeł Bzury, na Rogach i Rożkach, pełno było błota i kałuż. Tylko wąski, dziki dukt leśny przedzielał je wówczas od nowych źródeł i drugiej rzeczki zaczynającej swój bieg już na późniejszych Dołach i Sikawie. Była to dzisiejsza Łódka, przed wiekami zwana po prostu Starą Strugą. Janusz przeciągnął po tych błotach swą łódź dalej na południe i zachód. I znów z trudem odpychał się jakimś drągiem o płytkie dno owej strugi. Obowiązkowo -jak na owe czasy wymagano i jak głosi opowieść -miał mieć w tobołku w swej dłubance jakiś obrazek święty czy figurkę szczęśliwą… Dopłynął tedy do miejsca, gdzie dziś stoją stare kamienice przy Zgierskiej w parku Staromiejskim (dziś już rzeczka płynie w skrytym kanale). Tu Janusz poczuł, że jego stara ojcowska łódź jakby była pełna kamieni i dalej ruszyć nie może. Czy ten obrazek tak mu zaciążył, czy też, co bardziej prawdopodobne, dno się nadwerężyło uciążliwą jazdą i woda w łodzi przybrała; dość, że o dalszej podróży nie było już mowy, choć rzeka biegła jeszcze dalej na zachód. Wyszedł więc chłop z łodzi na brzeg, wyciągnął tobołek i trochę pomedytował. Później przez mieliznę wyciągnął ową łódkę ku wyższemu, północnemu brzegowi. Wdrapał się na wzgórek, rozejrzał wokoło i nabrał otuchy. Okolica była sposobna, na zdrową! spokojną wyglądała. Wnet chciał sporządzić sobie szałas na nocleg, by na drugi dzień łódź oporządzić i próbować płynąć dalej, lecz gdy chwilę pobył na brzegu, spotkała go pierwsza przygoda, zaczął padać ulewny deszcz. Nie zraziło go to wcale. Ściął kilka grubszych gałęzi i ustawił na nich swą łódź dnem do góry. Posłużyła mu za schronienie przed burzą. Stała się pierwszym ludzkim dachem w tej okolicy… Rano posłyszał Janusz głosy puszczy. Wokoło rozbrzmiewały ptasie śpiewy, słychać było stukanie pracowitych dzięciołów, brzęczenie dzikich pszczół. Okolica przemawiała doń swojsko i kusiła: , – …Tu się zadomowisz, tu oporządzisz; będzie nam z sobą dobrze, żaden książę ani biskup czy inny wielmoża nie dostrzeże cię tu… pracę ci, choć mozolną, dam – mówiła dalej puszcza. – Nie poskąpię drzewa na budulec ni miodu z dzikich barci, a może czasem i tur, żubr lub łoś ci się trafi… Przemówiło to do niego. Został. Dopiero nadchodząca jesień wygnała go z domku „pod łódką”. Począł ścinać kłody pod pierwszą własną prawdziwą chatę! A szałas z łódką jako dachem zachował potem długi jeszcze czas na pamiątkę swego tu przybycia. Jeszcze później związał się z jakąś dziewczyną z dalszych stron, być może aż z odległego o milę Widzewa… Następne chaty już z synami i wnukami wznosił. Osiedli obok ojca i dziada na wzgórkach, które po wiekach Górkami Plebańskimi tu nazwano, gdyż powstał tam później drewniany kościółek. Niedługo, bo już w piątym pokoleniu, rozłożył się w tym miejscu kwadratem targowy Stary Rynek, a było to przy drogach leśnych wiodących na północ do Zgierza, na zachód pod Strugę, na południe do Piotrkowa i Drewnowiczów i na południowy wschód do Wolborza… Minęło sto, a może dwieście lat od tamtych czasów. Dopiero przyszłe pokolenia słuchając opowieści gminnej – jak to ich odważny i pracowity prapradziad przedzierał się przez tę gęstwinę swoją mizerną łódką, która na mocy jakiegoś dziwnego uporu płynąć dalej nie chciała i tu nabrawszy wody w miejscu stanęła – nazwali to miejsce na wieczną pamiątkę po prostu Łodzią… Mieszkańcom tej osady wydało się jednak z czasem, że to zbyt mały dowód szacunku i miłości dla przodków, na dodatek więc i rzekę, która była niegdyś drogą ucieczki, a stała się przez samotną wyprawę przodka nadzieją lepszego jutra, nazwali podobnie – Łódką… Tagi: Legendy, łódź Kategoria: Legendy | komentarzy 5 » Niedawno Łódź obchodziła rodziny. Nasze miasto nie ma tak bogatej tradycji jak chociażby Kraków. Istnieją jednak ciekawe łódzkie legendy na kolejnych slajdach archiwum Dziennika Łódzkiego/archiwum Muzeum Miasta ŁodziNiedawno Łódź obchodziła rodziny. Nasze miasto nie ma tak bogatej tradycji jak chociażby Kraków. Istnieją jednak ciekawe łódzkie legendy. Jedna z nich mówi o Januszu. Czy to on został pierwszym mieszkańcem Łodzi? Miał to być chłop, który mieszkał w okolicach grodu łęczyckiego. Od dziecka był jednak krnąbrny. Nie okazywał posłuszeństwa rycerstwu, panom, duchownym. Być może to spowodowało, że opuścił rodzinną wieś. Ruszył w górę rzeki Bzury. Część drogi pokonał łódką, część pieszo. Z czasem dotarł do rzeki zwanej Starą Strugą, czyli do dzisiejszej Łódki. Wokół była ogromna puszcza. Z trudem, odpychając się wiosłem od płytkiego dna dopłynął w okolice dzisiejszego Rynku Staromiejskiego. Tam musiał zakończyć podróż łódką. W płytkiej wodzie było pełno kamieni. Nie mógł już płynąć dalej. Jak głosi legenda, wyciągnął na brzeg łódkę, wszedł na pobliski pagórek i zaczął przygotowywać się do noclegu. Ale rozpoczęła się ulewa, zaczęło grzmieć. Janusz wyciął kilka drzew, na nich oparł swoją łódkę i pod nią znalazł schronienie. Zmęczony podróżą usnął. Gdy się rano obudził usłyszał dziwne Tu się zadomowisz. Tu oporządzisz. Będzie nam z sobą dobrze. Żaden książę ani biskup czy inny wielmoża nie dostrzeże cię tu - przemówiła do niego puszcza. - Pracę ci, choć mozolną, dam. Nie poskąpię drzewa na budulec, ni miodu z dzikich barci, a może czasem i tur, żubr lub łoś ci się trafi . I Janusz został w tym miejscu. Początkowo dom stanowiła odwrócona łódka. Z czasem zbudował sobie chatę, założył rodzinę. Jego żoną została dziewczyna ze wsi Widzew. Urodziły się im dzieci. Miejsce, w który osiadł zaczęto nazywać Lodzią, a potem stała się Łodzią. Tę legendę opisali w książce „Łódź w baśni i legendzie” Anna Kotecka i Tomasz Walczak. Podali też inną opowieści, jak choć tę związaną z powstaniem ul. Piotrkowskiej. W Łęczycy, w pracowni geometry Leśniewskiego przygotowywano plany i mapy osad fabrycznych, nowych miast. Jego uczniem był niejaki Leszczyński, młodszy geometra. Pracy mieli bardzo dużo. W samej Łodzi musieli opracować plany kilku osad fabrycznych. Geometra Leszczyński był przystojnym mężczyzną i spodobał się córce łódzkiego aptekarza. Dziewczyna wiedziała, że interesuje się folklorem, lubił chodzić na wiejskie zabawy. Ona też tam się pojawiała przebrana za dziewczynę ze wsi lub prządkę. Leszczyński był zachwycony tajemniczą dziewczyną. Pomyślał więc, że jej portret pojawi się w planie szkicowanej właśnie osady. Głową dziewczyny był Nowy Rynek, czyli pl. Wolności. Jej długie, ciemne warkocze stanowiły obecne ul. Pomorska i Legionów. Szyją był fragment ul. Piotrkowskiej do ul. Narutowicza. Dzisiejsza ul. Narutowicza i Zielona to zapracowane dłonie łódzkiej prządki. Jej serce to pałac Heinzlów, czyli budynek w którym mieści się teraz Urząd Miasta. Nogi dziewczyny to ul. Rzgowska i Pabianicka. Inna z legend mówi, że do Łodzi przyjechał z Łęczycy kuzyn diabła Boruty. Nazywał się Węsad, był zły i pazerny. Podobno do Łodzi wysłał go jego słynny kuzyn Boruta. Stwierdził, że Węsad będzie miał tam wiele zajęć i przyjemności. Do Łodzi przyjeżdża dużo ludzi, by zdobyć pracę. I diabeł może popsuć im humor. Boruta kazał Węsadowi siać nieszczęście wśród robotników. Poza tym Węsad był bardzo ciekaw, jak wygląda praca w łódzkiej przyjechał do Łodzi, to poczuł się tu bardzo dobrze. Pomyślał, że trafił do gorszego piekła niż jego Biedne domy, zaśmiecone ulice, czarny dym unoszący się nad miastem.... - zachwycił się diabeł Węsad. Jak czytamy w książce „Łódź w baśni i legendzie”, Węsad podszedł do fabryki Karola Scheiblera. Powiedział, że po okazyjnej cenie może mu sprzedać cudowne maszyny, które napędzała para. Parowe maszyny zamontowano w fabryce łódzkiego króla bawełny. Tak jak radził mu kuzyn Boruta, zaczął siać nieszczęście wśród robotników. Ci uznali bowiem, że te maszyny zamontowano specjalnie, tak by ich wyrzucić na Przez te maszyny i czorta, który je tu sprowadził nasze dzieci będą głodować! - krzyczeli robotnicy. CZYTAJ INNE ARTYKUŁYKrzysztof Rutkowski śpi z rewolwerem i różańcem przy łóżku. Zobacz, jak mieszka! Ślub Malwiny Smarzek. Zobaczcie zdjęcia z uroczystości!Najniebezpieczniejsze miasta i powiatyWyjątkowo ciepły grudzień a jaka będzie zima? Kobiety poszukiwane przez policję. Zobacz zdjęciaNajpiękniejsze pary na Pol'and'Rock Festivalu [GALERIA]Legenda głosi, że któregoś dnia podeszli do maszyny parowej. By czuć się pewniej, mieli ze sobą święte obrazy i sztandary z kościoła. W środku zobaczyli małą, czarną postać, która na ich widok zaczęła chichotać. Robotnicy rzucili się na diabła. Przy okazji zaczęli niszczyć wszystko, co znajdowało się w fabrycznej hali. Ich największym wrogiem był jednak „parowy potwór”. Zaczęli rozkręcać maszynę. Ale rozległ się wybuchł, maszyna zaczęła zionąć w kierunku robotników parą. Ich protest na nic się zdał. Scheibler nie zerwał „paktu z diabłem”. A Węsad szybko zaskarbił sobie kolejnych fabrykantów z Łodzi, u których pojawili się kolejne maszyny parowe. Nieżyjący już łódzki przewodnik Bogusław Zawadzki opowiadał historię o tajemniczym kamieniu z Widzewa. Podobno mieszkańcy tej dzielnicy przekazywali sobie ją z pokolenia na pokolenie. Ta legenda jest związana z widzewską parafią św. Kazimierza oraz fabrykantem Oskarem Konem, jednym z właścicieli Widzewskiej Manufaktury. Widzew rozwijał się przemysłowo. Powstawały nowe fabryki jak wspomniana Wi-Ma i „Ariadna”. Mieszkało tu też coraz więcej ludzi. Brakowało tylko kościoła. Juliusz Kunitzer, twórca Widzewskiej Manufaktury, człowiek który przyczynił się rozwoju Widzewa, nie był lubiany przez robotników. Traktował ich surowo i płacił najniższe stawki. Ale to właśnie on zaczął myśleć o tym, by zaspokoić potrzeby duchowe robotników i wybudować dla nich Pod koniec XIX wieku sporządzono projekt budowy kościoła pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny - opowiadał nam przed laty Bogumił Zawadzki. - Jego projekt sporządził architekt Stefan Lemeńe, ten sam który projektował kościół św. Katarzyny w Zgierzu. Nigdy go nie 1900 r. Juliusz Kunitzer kupił pawilon z wystawy przemysłowej, która miała miejsce w parku im. Staszica. Mający 86 metrów długości, 17 metrów szerokości i 8 metrów wysokości drewniany budynek przeniesiono na plac na WidzewiePolecane ofertyMateriały promocyjne partnera LEGENDY - Historia wędrującego Janusza 21 października 2016 r. rodzice z gr. „Pszczółki”: mama Marysi G. - p. Dominika, mama Amelki p. Dorotka i tata Stasia p. Michał przygotowali dla przedszkolaków legendę o powstaniu Łodzi. Historia wędrującego Janusza, który nie rozstawał się ze swoją łodzią, pozwoliła dzieciom zrozumieć, skąd wzięła się nazwa naszego miasta. Dzieci poznały również herb Łodzi. Serdecznie dziękujemy Rodzicom za ogromne zaangażowanie i wspaniałą grę aktorską. Autor: Przedszkole Sióstr Honoratek Legendy Pomorskie Kiedy Pan Bóg zakończył budowę świata, lecz zanim stworzył Adama i Ewę, postanowił upewnić się, że całego jego dzieło zostało stworzone według planów. W tym celu do wszystkich krain ziemi posłał swoje anioły. Każdy z nich miał sprawdzić czy kraina która została mu przydzielona nadaje się do życia dla ludzi. Czy jest wystarczająco dużo roślinności i zwierzyny. Aniołowie ruszyli na rozkaz Boga odwiedzając podległe im krainy. Wszyscy byli zachwyceni krajami, które dostali pod opiekę, tylko jeden Anioł o imieniu Kaszub, był smutny z powodu pustyni jaka pokrywała jego krainę. Nie od razu powiedział to Bogu, albowiem uznał to za zamysł Boży. Kiedy więc przyszła jego kolej na zdanie raportu, rzekł: - W ziemi, której jestem opiekunem nie ma roślinności ani zwierzyny, nie ma ptactwa gór i ryb. Jest tylko piach, który pokrywa całą krainę. Według woli i zamysłu Bożego - Nie mówisz mi wszystkiego Kaszubie – odpowiedział Bóg, na co Anioł zalał się łzami i zaczął mówić - Panie Mój i Stwórco, spraw aby ziemia która mi przypadła była piękna i żyzna. Zdejmij z niej karę jaką nałożyłeś na krainy, które otrzymały od Ciebie upadłe anioły, zanim się jeszcze zbuntowali. Nie karz mnie i ziemi którą się opiekuję, jakby zbuntował się przeciw Tobie. – widząc wzruszenie Anioła Kaszuba, Bóg uśmiechnął się przyjaźnie spojrzał przychylnie na ową ziemię, po czym podał Aniołowi złotą sakiewkę. - W sakiewce jest wszystko, czego potrzebuje Twoja kraina, według Mojej woli. Idź Kaszubie i uczyć tą ziemię przyjazną dla ludzi a ja będę jej błogosławił po wieki. Nie bałeś się bowiem prosić Mnie o ratunek dla ziemi, której jesteś opiekunem. – Kaszub podniósł się z kolan, wziął do ręki sakiewkę podaną przez Boga i odleciał do swojej krainy. Kiedy doleciał na miejsce rozsypał złocisty piasek po całej ziemi, a w miejscu pustyni pojawiły się gęste lasy bogate w owoce i zwierzynę, przepiękne jeziora wypełnione rybami, ogromne połacie łąk i żyznych ziem, a także wspaniałe wzniesienia, które dawały namiastkę górskiego życia. Wszystko to czego potrzebował człowiek do życia stało się udziałem krainy strzeżonej przez Anioła Kaszuba. - Niech jeziora, łąki i lasy po wieki wymawiają nazwę Kaszuby. W dniu kiedy przybędą tu ludzie aby nie mieli wątpliwości jak ta kraina się nazywa i kto jest jej Aniołem Stróżem. Wieki później do Kaszub przybyli pierwsi osadnicy, nie wiedzieli jak owa ziemia się nazywa, ale każdy z nich słyszał jak cała ziemia wymawia „Kaszuby”. Od tej pory, każdy jej mieszkańcem dom swój określał mianem Kaszub a siebie swoich przodków i potomków nazywał Kaszubami. Po dziś dzień Kaszuby strzeżone są przez swojego Anioła Stróża, który wstawił się za nimi u Boga i który dba o mieszkańców tej pięknej krainy.

legenda o łodzi janusza